Przechodzę do drugiego wariantu ćwiczenia, czyli lokowania się w miejsach widocznych i ogólnie dostępnych. Nie wszystko w ich przypadku okazało się tak proste i „oczywiste”, co omawiam podczas wieczornego nagraniu z wnętrza wozu.
W poprzednim podsumowaniu obiecałem wnioski dotyczące komfortu bytowania w aucie.
Oto one:
Komfort termiczny
– podstawowa kwestia z survivalowego punktu widzenia. Samochód to schronienie, które zaskakująco szybko się wychładza. Ponadto, każdy z nas w ciepłym okresie doświadczył zjawiska drastycznego przegrzania pojazdu, eksponowanego na promienie Słońca. Jaki z tego wniosek? Po pierwsze długie bytowanie w oparciu o pojazd, będzie wymagać użycia dodatkowego schronienia zapewniającego lepszą izolację termiczną. Po drugie, jeżeli nie dysponujemy takowym, bedziemy mysieli szczególnie starannie zadbać o minimalizowanie ryzyka hipotermii zimą oraz hipertermii latem. W mojej ocenie w obu przypadkach należy skupić się na właściwym zabezpieczeniu okien. Możliwe, że ich powleczenie folią NRC z apteczki byłoby właściwym rozwiązaniem. Rzecz jasna ciepłe ubrania, odpowiednie gospodarowanie płynami, wentylacja wnętrza, dogodny dobór miejsca parkingowego (nienasłonecznione, osłonięte przed wiatrem) również istotnie przyczynią się do zapewnienia komfortu termicznego. Nie ulega wątpliwości, że na dłuższe, zimowe trasy należy zabierać sporą ilość ciepłych ubrań, kocy lub śpiworów! Idealna będzie mała butla z gazem do gotowania, naczynie z pokrywką oraz termos.
Pamietaj o bezpieczeństwie gotowania we wnetrzu wozu – patrz wcześniejsze artykuły
Wentylacja kabiny
– niezbędna nie tylko o ciepłej porze roku. Szczelna kabina, nawet przy obecności 1 osoby, bardzo szybko wypełni się parą. Znają to wszyscy miłościny dłużych postojów 🙂 Kondensacja pary wodnej będzie negatywnie wpływać na przedmioty lubiące suche otoczenie.
Ułożenie do snu
– kilka słów objaśnienia podanych zostało na nagraniu. Przydają się dodatkowe materiały (ekstra koc, elementy garderoby, plastikowe butelki, zagłówki itp.), którymi możemy regulować powierzchnię legowiska i minimalizować załamania oraz twarde powierzchnie. Warto przyjąć taką pozycję, która umożliwi sprawne wskoczenie na fotel kierowcy i szybką ewakuację z miejsca postoju. Rozpinany z dwóch końców śpiwór ułatwi nam awaryjne prowadzenie samochodu (uwolnienie nóg). Pozycja taka również została wskazana na filmie (ułożenie stopami do kierownicy i leżenie w poprzek kabiny samochodu).
Ćwiczenia fizyczne w pojeździe
– warto pamiętać o ćwiczeniach izometrycznych mięści (mimo poddawania ich napięciu, nie zmieniają swojej długości). Możemy wykonywać je w ciasnych schronieniach. Nie tylko poprawią ukrwienie i samopoczucie, ale pozwalają uniknąć efektu „zastania” mięści przy długotrwałym braku możliwości opuszczenia kabiny wozu. Mówiąc najprościej, możemy napinać partie mięści, bez poddawania końcych/ciała ruchom takim jak wymachy, skłony, uginania itp.
Potrzeby fizjologiczne
– gdy mamy możliwość opuszczenia kabiny, nie stanowią one większego problemu. Nawet jeżeli znajdujemy się w mieście, w ostateczności można przyjąć technikę kierowców ciężarówek, czyli sikania na własne koło. Choć powinniśmy ją stosować jedynie w ekstremalnych sytuacjach 🙂 Przydatna jest wygodna butelka na mocz, szczególnie gdy nie uśmiecha się nam wychodzenie na chłód z ciepłego śpiwora. Nie testowałem załatwiania większych potrzeb we wnętrzu pojazdu, jednak optymalna wydaje mi się technika kucania z obiema stopami postawionymi na tylnym siedzeniu, patrzeniem w dal przez tylną szybę i utrzymaniem równowagi przez uchwycenie jedną ręką „rączki” nad drzmia, z drugą ręka utrzymującą „nocnik”. W razie wypadku, zabrudzimy fotel pasażenia (a nie włąsny). Warto oczywiście zabezpieczyć tapicerkę folią lub choćby gumowymi dywanikami samochodowymi. Odchody trafiać muszą do worka foliowego (najlepiej podwójnego) lub twartego pojemnika. Stosując worki moża wyłożyć ich wnętrze gazetami lub innym materiałem pochłaniającym płyny. Na koniec wszystko szczelnie zawiązać i pozbyć się przy pierwszej sposobności. Na szczęście w zdecydowanej większości przypadków, będziemy mogli załatwiać się poza kabiną samochodu. Niezależnie od tego należy pamiętać o higienie ciała, w tym o oczywistej sprawie mycia rąk. Warunki survivalowe dalekie są od komfornu znanego na co dzień. Wymagają zatem szczególnej dbałości o higienę. Z pomocą mogą przyjść nawilżane chustki lub żele antybakteryjne, które umieścić można w schowku pojazdu.
Utrzymywanie porządku
– z pozoru sprawa oczywista, jednak długotrwałe przebywanie w ciasnej kabinie może powodować znurzenie i zniechęcenie, nawet do odkładania przedmiotów na ich miejsce. Oczywistym jest fakt, że sprzęt pod kontrolą jest łatwiejszy i szybszy w użyciu (dostępny). Perfekcyjny porządek może mieć istotne znaczenie przy braku możliwości oświetlania kabiny w nocy. Walające się przedmioty, który trafią pod pedały samochodu stanowić będą poważne zagrożenie w ruchu. Zagrożeniem wtórnym w razie kolizji drogowej będą natomiast wszystkie luźne elementy, szczególne te, które pozostawimy pod tylną szybą.
Zalecam minimalizowanie ilości gadżetów, ozdób i maskotek w postaci piesków kiwających głowami itp. Niezależnie od tego czy będziemy chronić się we wnetrznu samochodu, czy też w leśnej bazie z wygodnym szałasem, zachowanie porządku będzie pozytywnie wpływać na samopoczucie mieszkańców oraz świadczyć o zachowaniu odpowiedniego morale i nastawienia psychicznego do trudnej sytuacji.
Nuda
– to czynnik, który również należy brać pod uwagę. W mojej ocenie najlepszym rozwiązaniem będą książki (choćby zrecenzowany we wcześniejszych nagraniach i artykułach Cody Lundin i jego poradnik na czas kataklizmu). Dla dzieciaków przydatne mogą być małe gry planszowe. Wszystko zależy jak zwykle od pomysłowości, potrzeb i możliwości danej chwili. Zabić nudę można również przez malowanie na zaparowanych szybach, choć w styuacji survivalowej raczej warto byłoby się skupić na zbieraniu tej wilgoci w celu spożycia.
Zdecydowanie na komfort przebywania w pojeździe największy wpływ będzie miała ilość pasażerów. Każda osoba będzie potrzbowała przestrzeni tylko dla siebie oraz odrobiny intymności. Jest to niezbędne dla zachowania odpowiedniego nastawienia psychicznego i minimalizowania ryzyka konfliktów w grupie.
Jeżeli macie własne doświadczenia (szczególnie z tymi większymi potrzebami załatwiany w aucie 😉 ) w zakresie bytowania w samochodzie, zachęcamy do dzielenia się z nami w komentarzach. Jesteśmy ciekawi waszymi pomysłów i spostrzeżeń. Napiszcie do nas.
Opracował
Jakub F. Dorosz
UNIVERSAL SURVIVAL
Ws. porządku. Ultralekki i relatywnie niedrogi gadżet: plastikowa skrzynka na owoce, płaska (bardzo częste w przyjaznych kolorach ciemnej zieleni :), na codzień w bagażniku W warunkach 'znużenia i zniechęcenia’ przedmioty tam wrzucone są łatwo dostępne a sama skrzynka szybko daje się przemieścić (np. w razie potrzeby zmiany pozycji spania). Dodatkowo polecana półsztywna, niebieska torba ulubionego koncernu meblarskiego młodych Polek i Polaków, do nabycia przy kasach za <1PLN, ta wyższa a węższa. Dla większych przedmiotów (polary etc.) ma cechy użytkowe skrzynki. Ergo, bałagan ograniczają dwa, otwarte od góry pojemniki.
Ws. nóg do kierownicy. W samochodach bez wajchy szybkiego składania fotela (są takie, z pokrętłem), natychmiastowa bezpieczna ewakuacja NIE JEST MOŻLIWA. Przy położonym oparciu kierowcy nie da się manewrować wózkiem. Niestety, pozycja odwrotna (położone oparcie pasażera, fotel kierowcy odsunięty w tył, żeby w pośpiechu nie nadziewać się na drążek zm. biegów) jest nieakceptowalna dla ludzi z tendencją do zasypiania chociaż trochę na prawym boku (bo tacy też są).
Dzięki za garść informacji! Od jakiegoś czasu stosuję w aucie plastikowe pojemniki i faktycznie sprawdzają się. Testowałem jazdę przy złożonym fotelu i jest to jedynie awaryjne rozwiązanie na krótką metę (odskoczyć, postawić oparcie, odjechać dalej), rzecz jasna nic przyjemnego 🙂 Myślę że i tak nawet średnio rozgarnięty napastnik będzie miał zawsze sporą przewagę nad osobą odpoczywającą w aucie…
Fajnie, że ktoś wreszcie udokumentował temat miejskiego bytowania w aucie 🙂 Temat mi bliski i mniej lub bardziej intensywnie klepany od kilku lat z bardzo przyziemnego powodu – pracy dużo a wolnego mało, więc część weekendów poświęcam na spontaniczne wypady samochodem, najczęściej we dwoje z żoną. Z odwiedzonych miejsc wymienię kilka, od Pustelni św. Jana z Dukli (nocowanie na leśnym parkingu), przez Krzczonowski Park Krajobrazowy (nocowanie pod kościołem w niewielkiej osadzie, po uprzednim upewnieniu się, że poranna msza i związany z nią ruch będzie wystarczająco późno), po nocowanie w centrum Warszawy, kilkukrotne zresztą.
Patenty, które sprawdziły się u mnie, to:
1) Miejsce do spania – złożenie tylnej kanapy i wsadzenie nóg do bagażnika – powierzchnia spania w moim sedanie w takim układzie wynosi ok. 180×112 cm (w najwęższym miejscu, między nadkolami). Na wysokości barków robi się prawie 130 cm. Dla jednej osoby wypas, dla dwóch dorosłych wystarczająco wygodnie, dla dwójki dorosłych i dziecka znośnie. Przednie fotele zostają cały czas w pozycji „gotowe do jazdy”.
2) Mała walizka zamiast plecaka – zdecydowanie większy komfort znalezienia czegoś jest w walizce, gdzie otwiera się wieko i wszystko widać, niż grzebania w plecaku, z którego żeby coś znaleźć najczęściej i tak trzeba wywalić sporo rzeczy. Walizkę można też wygodnie upchnąć między kanapę a przednie fotele. Oczywiście, walizka zostaje zawsze w aucie, gdy wychodzę na zewnątrz „na spacer” zabieram ze sobą mały plecak.
3) Przyciemnienie szyb w aucie – długo się biłem z myślami, ale ostatecznie żałuję, że zrobiłem to tak późno 🙂 Przydatne na co dzień, a z „survivalowego” punktu widzenia znakomicie podnosi intymność w aucie. Można spać w centrum miasta i nawet nikt nie pomyśli, że ktoś jest w środku.
4) Folia przeciwsłoneczna na przednią szybę przyklejana od środka na przyssawki na termometr do akwarium – w pewnym stopniu zabezpiecza przed przegrzaniem wnętrza auta, a przynajmniej opóźnia je, co jest zwłaszcza istotne latem, gdy słońce wstaje o niemiłosiernie wczesnej godzinie. Razem z przyciemnianymi szybami efekt jest co najmniej bardzo zadowalający. Dodatkowo – ogranicza ciekawskie spojrzenia.
5) Potrzeby fizjologiczne – dla „małej potrzeby” faceta nie ma nic lepszego niż butelka z szeroką szyjką, np. po kefirze. Z kobietami jest problem bez względu na „wielkość” potrzeby. Pewnym rozwiązaniem jest niewielkie wiaderko wyścielone grubym workiem na śmieci z nasypanym do środka kocim żwirkiem (testowałem drewniany i syntetyczny). Daje radę, ale mimo wszystko jest to sytuacja niezbyt komfortowa – przyciemniane i zasłonięte szyby to jedno, ale jednak lepiej gdy druga osoba na pewien czas opuści auto i pozwoli na chwilę „zadumy” i przewietrzenia wnętrza. I wymaga pewnego stopnia wygimnastykowania.
6) Higiena – do powierzchownego umycia dają radę chusteczki do higieny intymnej i demakijażu oraz szampon w sprayu do mycia włosów na sucho. Zęby można „umyć” żując gumę, bo wypluwanie wody do jednej z butelek „na mocz” wymaga już pewnej gimnastyki i uwagi, a ryzyko zachlapania wnętrza auta rośnie. Zaś „kąpiel” przy pomocy pianki do pielęgnacji chorych leżących (dostępne w sklepach medycznych) jest oczywiście również możliwa, ale to już niemal cyrkowa akrobatyka, żeby dokonać tego w pozycji mniej lub bardziej leżącej w ograniczonej przestrzeni auta osobowego… Podsumowując punkty 5 i 6: miejsca odludne w ciepłych miesiącach, gdzie można załatwić „te sprawy” na zewnątrz auta to spory atut, zaś w miejscach cywilizowanych warto parkować niedaleko stacji paliwowych, centrów handlowych czynnych 24 h lub szaletów miejskich (zazwyczaj jednak czynnych tylko w określonych godzinach). Albo załatwiać sprawy higieniczno-sanitarne na spacerze w pewnym oddaleniu od miejsca parkingu noclegowego.
7) Jedzenie i picie w aucie – lepiej jeść na zewnątrz, w środku zawsze się coś nakruszy. Przy każdej okazji warto jest wytrzepać i wygarnąć co się da z auta, ale to oczywiste. Lepiej też mieć gotowe porcje, bo przygotowywanie nawet mało skomplikowanych potraw jak robienie kanapek jest kłopotliwe i zawsze się przy tym nabrudzi. Co do ciepłej herbaty lub kawy nadal szukam dobrego rozwiązania. Termos w sprzyjających warunkach utrzyma ledwo-ciepły napój przez kilkanaście godzin, a na kuchence gazowej zawsze gotuję na zewnątrz, co nie wszędzie jest możliwe. Rozważam zakup czajnika elektrycznego podłączanego do gniazda zapalniczki, lub przetestowanie systemu Barocoock – ale to niestety kosztowna sprawa (zagotowanie kubka wody na kawę to koszt co najmniej 4 zł – w mieście mogę za to kupić kawę w barze, a za miastem taniej jest wyjść na zewnątrz i zagotować wodę na kuchence gazowej).
8) Fajnie, że poruszyłeś wątek nudy, znużenia i monotonii – w mieszkanku o tak małej powierzchni to faktycznie może być problemem. Nawet odpoczynek po wędrówce czy zwiedzaniu, gdy na zewnątrz pada i nie ma gdzie się schronić – trzeba wejść do środka auta i… co robić dalej? Bywa to dołujące i są chwile, kiedy zaczyna się wątpić w sens takiej turystyki. Bo przecież można by było siedzieć w wypasionym apartamencie w jacuzzi 🙂 Dobra książka, gra, partner do rozmowy pomagają. Ale niestety, powtórzę to jeszcze raz, bywają trudne chwile 🙂
8 i pół 😉 A no właśnie, wspomniałem o przemoczonych ubraniach – częściowym rozwiązaniem jest wieszak montowany na oparcie fotela. Ale najlepiej jednak gdy nie pada, lub nie pada zbyt długo 🙂
Pozdrawiam serdecznie i gratuluję podjęcia tematu miejskiego surwiwalu 🙂
Witaj Witold. Bardzo dziękuję za obszerny komentarz i podzielenie się swoimi doświadczeniami. Cenne i warte zapamiętania! 🙂 Pozdrawiam i zapraszam do odwiedzania nas również na Facebooku 🙂
Aha, i jeszcze odnośnie parowania wewnątrz samochodu – ja mam ten komfort, że mam szyberdach, do tego ręcznie przyklejoną moskitierę do podsufitki. Parowania mimo wszystko trudno jest całkowicie uniknąć. Z drugiej strony dzięki zaparowanym szybom mniej widać wnętrze auta.
O moskitierach w aucie nie pomyślałem. Dobre 🙂 Pozdrawiam