Pod koniec lipca 2016 miałem ogromną przyjemność spędzenia czasu na wyspie Spitsbergen – największej w archipelagu Svalbard.
1. Położenie i co z tego wynika
Archipelag Svalbard znajduje się pomiędzy 74° a 81° szerokości geograficznej północnej. To Arktyka z bardzo krótkim latem, podobnym do naszej jesieni oraz długą zimą. Okres w którym można funkcjonować w terenie bez użycia specjalnego sprzętu to tylko trzy miesiące w roku, od czerwca do sierpnia. Tutejsze lato może nas obdarować kilkoma dniami z temperaturą powyżej 16°C, jednak nie należy ulegać pokusie pozostawienia w obozie ciepłej odzieży nawet w połowie lipca.
Archipelag obejmuje powierzchnię porównywalną do piątej części Polski. Na stałe mieszka tam prawie 3000 osób skupionych w kilku ośrodkach. Oznacza to, że znakomita większość wysp znajduje się we władaniu przyrody, i to nawet tam gdzie niegdyś próbowali mieszkać ludzie.
2. Longyearbyen, czyli galeria handlowa w Arktyce
Największa miejscowość wyspy Spitsbergen – Longyearbyen z lotniskiem, portem, galerią handlową, supermarketem i wysokimi cenami jest stolicą archipelagu. W Polsce zostałaby uznana najwyżej za wieś gminną, tu zaś można podjąć studia na lokalnym uniwersytecie. Prowadzone są głównie kierunki związane z Arktyką, które przyciągają studentów i wykładowców z całego świata.
Historia Longyearbyen sięga roku 1905, gdy wzniesiono pierwsze osiedle dla pracowników zakładanej kopalni. Podczas drugiej wojny światowej miejscowość została ewakuowana i pozostawiono tu symboliczny garnizon Norweski. Przez wiele lat po wojnie cała aktywność ograniczała się do prac górniczych przy wydobyciu węgla. Port lotniczy powstał dopiero w 1975, co przyczyniło się do rozwoju turystyki. W obliczu zamknięcia większości kopalń staje się to ważnym źródłem dochodów dla małej społeczności na krańcu świata. Warto nadmienić, że mieszkańcy stanowią solidną mieszankę narodowościową. Dodatkowo wzmacnianą corocznie przez amatorów mocnych wrażeń, którzy przybywają aby spróbować swych sił w spotkaniu z Arktyką.
3. Geologia, czyli do mapy nie pasuje
Spitsbergen jest bardzo aktywnym geologicznie terenem. 65% jego powierzchni stanowią lodowce. Część z nich to lodowce szelfowe, które swymi jęzorami sięgają fiordów. Podczas cielenia się, usłyszymy potężny hałas i zobaczymy rozchodzącą się falę. Okolica styku fiordu i morza bywa malowniczo usiana krą lodową. Ze względów bezpieczeństwa nie wolno jednak podpływać bliżej niż na 200 m. Występują także lodowce górskie, z których wypływają rzeki. Uwaga! Każdego roku w innym, nowym korycie.
Góry są zbudowane częściowo z twardych skał, a częściowo z bardzo sypkich, przesianych przez lodowiec żwirów. Powoduje to lawiny błotne, od małych o zasięgu kilku metrów aż do kilkusetmetrowych jęzorów błotnistego materiału, który przerywa i tak symboliczną sieć dróg wokół Longyearbyen. Występuje również wieczna zmarzlina.
Podróżnik przemieszczający się przez Spitsbergen jest prowadzony przez ogromne doliny. Wszystko inne ma prawo się zmieniać i nie pasować do mapy, im bliżej lodowców tym większe zaskoczenia nas czekają. W sytuacji często występującego zamglenia wymagana jest pewność w posługiwaniu się mapą i kompasem. W tak niebezpiecznym terenie pomyłka w wyborze szlaku może nas bardzo drogo kosztować
Dodatkowym wyzwaniem są rzeki oraz strumienie, które w wielu miejscach zmieniają swój stan z tygodnia na tydzień oraz przy każdej zmianie pogody. Poziom wody podnosi się po deszczu, ale także po dniu mocnego słońca, które powoduje gwałtowne topnienie lodowców. Nurt bywa wartki, a poziom wody może przekraczać głębokość metra. Wzburzona woda często przypomina kolorem kawę z mlekiem i jest lodowata. Dlatego na wyprawę warto zabrać wodery. Przy przekraczaniu rzeki należy zachować ostrożność, spokój i pewność siebie. Należy wybrać odpowiednie – czyli najpłytsze miejsce o spokojnym nurcie. Nie wolno się spieszyć ani przechodzić na boso! Potknięcie w takim strumieniu pełnym lodowatej brei oznacza ogromne zagrożenie.
4. Dzień polarny dla każdego
Dzień polarny występuje latem „ponad” kołem podbiegunowym północnym, czyli na szerokościach geograficznych równych bądź wyższych 66°33’N (i analogicznie „poniżej” koła podbiegunowego południowego, gdy w Europie mamy zimę). Słońce nie zachodzi w tym czasie przez minimum 24 godziny – na kole podbiegunowym i przez 6 miesięcy na biegunie. W 2016 r. w Longyearbyen (78°13’N) dzień polarny zaczął się 19 kwietnia i skończył 23 sierpnia.
Zjawisko to pozwala na intensywny rozwój arktycznej flory wciągu krótkiego lata. W tym czasie wszystko żyje. To także okres rozrodczy licznych gatunków ptaków przylatujących na Spitsbergen co roku. Dzień polarny daje także niepowtarzalną szansę na wielogodzinne wędrówki, których nie trzeba planować zgodnie z porami dnia, wschodem i zachodem słońca. Dzięki czemu można maszerować nawet 20 godzin lub dłużej, w zależności oczywiście od kondycji oraz warunków atmosferycznych. Dodatkowo stały dopływ światła słonecznego oszukuje zmysły i ułatwia wielogodzinne funkcjonowanie.
5. Proszę Państwa, oto Miś
Na całym archipelagu obowiązuje niecodzienny nakaz prawny, który zobowiązuje do noszenia broni palnej poza terenem zabudowanym. Jak już wspomniano, osad ludzkich jest niewiele, dlatego broń potrzebna jest niemal wszędzie. Po co? Dla ochrony przed królem Arktyki, czyli niedźwiedziem polarnym (Ursus maritimus), którego populacja na Svalbardzie przekracza liczbę tutejszej ludności.
Osoby, które nie czują się pewnie z bronią, mogą skorzystać z usług lokalnych przewodników. Warto także pamiętać, że od 1973 polowania na niedźwiedzie zostały zakazane, a każde użycie broni w ich pobliżu staje się obiektem skrupulatnego śledztwa. Nawet zaatakowani muszą liczyć się z możliwością poniesienia konsekwencji (m.in. kary finansowe), jeżeli znajdą się dowody na to, iż zawinili, np. celowo dążąc do spotkania z drapieżnikiem.
Należy zaznaczyć, iż zagrożenie ze strony niedźwiedzi polarnych jest realne. Niedźwiedź biega z prędkością do 60 km/h! Potrafi się także skryć za niepozornym głazem i można dostrzec go w ostatniej chwili. Dlatego należy zachować pełną czujność i bacznie obserwować teren w trakcie wędrówki. Przy kilkudniowych wyprawach trzeba skorzystać minimum z jednego z trzech wariantów protekcji: warta nocna, pies-stróż lub sprzęt alarmowy rozstawiany wokół obozu. Od czasu do czasu niedźwiedzie można spotkać także w sąsiedztwie osad ludzkich, dlatego nakazu poruszania się z bronią nie wolno ignorować, wybierając się nawet w najbliższą okolicę.
6. Wędrówka, czyli na łonie natury
Ktokolwiek ma możliwość odwiedzić Spitsbergen i odbyć „spacer” po bezdrożach powinien skorzystać ze sposobności. Piesze poruszanie się po tym terenie pozwala na bliski kontakt z nieznającą człowieka przyrodą. Już po odejściu na kilka kilometrów od miejscowości znikają wszelkie ścieżki i drogi. Każdy ślad ludzkiej stopy jest odczytywany za wielkie szczęście i potwierdzenie wyboru właściwej drogi. Latem spotyka się licznie gniazdujące tu ptaki, z których najdłuższą trasę do miejsca lęgowego pokonuje rybitwa popielata (Sterna paradisaea). Przylatuje ona bowiem aż z Antarktyki, czyli drugiego „końca” świata. Jest ptakiem zdecydowanym i bez wahania atakuje każdego śmiałka wchodzącego w pobliże jej gniazdowisk. Atak skierowany jest w najwyższy punkt, dlatego w obronie należy wystawić nad głowę rękę lub jakikolwiek przedmiot i wymachiwać nim w kółko.
Ogromną atrakcją jest ciekawość z jaką podchodzi do człowieka powszechny mieszkaniec tutejszej tundry, czyli renifer swalbardzki (Rangifer tarandus platyrhynchus). Wystarczy zbliżyć się na kilkaset metrów do pasących się w małych grupkach zwierząt i pozostać w bezruchu kilkanaście minut. Nagrodą będzie kontakt z zaciekawionym reniferem, który podchodzi na odległość kilku metrów, aby zwęszyć i przyjrzeć się nowej postaci w tundrze. W odróżnieniu od kuzynów z kontynentu, renifer swalbardzki jest mniejszy, ma krótsze i masywniejsze nogi. Porusza się także w dużo mniejszych grupach (do kilku osobników), a często także samotnie.
Spotkanie z dziewiczą naturą niesie ze sobą jednak także niebezpieczeństwa, wymagania i trudności. W terenie trzeba liczyć na siebie, gdyż w pobliżu najprawdopodobniej nie będzie żywej duszy. W sytuacjach awaryjnych pozostają drogie telefony satelitarne i systemy PLB. Sygnał telefonii komórkowej jest silnie ograniczony.
7. Sprzęt, czyli gratologia
Zadziwiła mnie w pozytywny sposób sprawność z jaką radził sobie sprzęt demobilowy oraz okołomilitarny.
– Wszystko nosiłem w plecaku Wizna od Miwo Military, który po wielu latach eksploatacji wygląda wciąż na świeży zakup. Mimo iż został zaprojektowany w zupełnie innym celu, muszę stwierdzić, że poradził sobie znakomicie. Na kolejną wizytę na Spitsbergenie rozważam zabranie konstrukcji z pełnowymiarowym pasem biodrowym.
– Buty jakie miałem na sobie to Haix Nepal Pro. Pomimo początkowych problemów z rozchodzeniem (skutek wyboru konstrukcji która długo dostosowuje się do stopy) wielokrotnie pozwoliły mi na wyjście z opresji. Dobrze trzymają stopę, a ponadto mają kilka sposobów sznurowania co pozwala na użycie zarówno w terenie, jak i luźne noszenie w obozowisku. Wspomaganiem musiały być wysokie wodery.
– Śpiwór musi być ciepły i nie należy na nim oszczędzać. Dodatkową pomocą jest posiadanie bawełnianej wkładki, która pozwoli na wygodny sen w jednej z kilku otwartych chatek jakie są rozsiane po wyspie.
– Gotowanie wody jest tu często bezwzględnym wymogiem i pomocna była tym razem prosta kuchenka na alkohol. Ogromną jej zaletą jest możliwość wlania jakiegokolwiek paliwa i praktyczna bezawaryjność (brak ruchomych elementów). Nawet bez dodatkowych stojaków pod garnek zawsze można zbudować wokół kuchenki podest z kamieni, który z wielkim powodzeniem spełni swoją rolę. Nie wolno pić wody z okolic opuszczonej rosyjskiej miejscowości Grumantbyen, położonej między Longyearbyen a Colesbuktą. W miejscowości tej oraz jej okolicy można spotkać zaintrodukowane myszy, które przenoszą wściekliznę.
– W odróżnieniu od rejonów z dostępną roślinnością, noże nie mają tu praktycznie żadnego zastosowania. W czasie wędrówek wystarczył miniaturowy scyzoryk od Victorinoxa, wykorzystywany tylko do otwierania opakowań z żywnością. Bez niego również można było sobie poradzić, choćby nożyczkami z zestawu pierwszej pomocy.
– Ubranie jakie miałem to mieszanka wełnianej bielizny, polarowych warstw pośrednich i warstw zewnętrznych z demobilu. Spisało się nadzwyczaj dobrze, a wyśmienitym ratunkiem dla kolan okazały się wkładki typu „gofer” umieszczane w specjalnych kieszeniach spodni.
8. Survival po polarnemu
Nie ma lasu, a każdy z pięciu gatunków drzew, jakimi szczyci się Spitsbergen jest niższy niż trawa w Polsce. Najbardziej popularna jest wierzba polarna. Na znalezienie brzozy karłowatej potrzeba znajomości terenu. Pozostałe drzewa archipelagu to inne rodzaje wierzby. Taka roślinność nie daje schronienia. Pozwala natomiast napawać się rozległymi widokami. Trzeba jednak uważać na liczne bagna, rozlewiska i tereny podmokłe. Roztopy zaczynają się w maju i kończą w pierwszej połowie lipca. Najsuchszym miesiącem jest sierpień, jednak wtedy noce stają się chłodniejsze, a w drugiej połowie słońce zaczyna zachodzić i uroczo barwi niebo dostarczając wielu wrażeń estetycznych. Mimo to, polecam przyjazd na Spitsbergen w drugiej połowie lipca lub pierwszej połowie sierpnia – wtedy warunki na działalność letnią w terenie są najlepsze: wciąż jest ciepło i już stosunkowo sucho. Proszę także pamiętać, że pogoda, stan wody w rzekach, temperatura są czynnikami mocno zmiennymi.
Spitsbergen zapewnia wędrowcom wodę, czasami skażoną biologicznie oraz skały w każdym możliwym rozmiarze. W przeszłości od niedożywienia i szkorbutu chroniły przyjezdnych wielorybników i traperów bogate w witaminę C warzucha i szczawiór alpejski, które łatwo odnaleźć i dziś. Swoistym sposobem nadganiania deficytów jest wykorzystanie budulca w postaci drewna dryftowego wyrzucanego przez morze. Drewno pochodzi z syberyjskich wycinek lasów. Zdarza się, że jego część ucieka w czasie spławiania wielkimi syberyjskimi rzekami, a z ich nurtem trafia do Oceanu Arktycznego. Dalej jest transportowane przez prądy morskie i wyrzucane na swalbardzkich plażach. Nie należy mieć złudzeń – najczęściej ma postać dużych belek, które wymagają kontaktu z ciężkimi narzędziami zanim będzie można je do czegokolwiek wykorzystać. Drewna nie znajdziemy także poza linią brzegową. Dodatkowym utrudnieniem może być fakt, iż na Svalbardzie wszystko, co powstało przed 1946 r. jest automatycznie chronione jako dziedzictwo kulturowe. Zdarza się, że nowsze obiekty także obejmuje się specjalną protekcją. Oznacza to w praktyce, że można wykorzystać materiał jedynie taki, co do którego nie mamy wątpliwości, czy nie stanowi pamiątki z przeszłości.
Przyroda na Spitsbergenie nie wybacza błędów. Pełno jest tutaj bagien, dziko meandrujących rzek i luźnych skał, czyhających na stopę wędrowca. Także latem należy stale mieć na sobie ciepłą odzież. Stare powiedzenie survivalowców głosi: „im więcej wiesz tym mniej nosisz ze sobą”. Na podstawie autorskich doświadczeń ostatnio dodajemy, że im mniej nosisz tym więcej czasu potrzebujesz na nadganianie braków sprzętowych. Na Spitsbergenie niestety nie nadgonisz braku w wyposażeniu – jeżeli czegoś ważnego nie przyniesiesz ze sobą – nie będziesz tego miał. Braki w odzieży są zaś śmiertelnym zagrożeniem.
Człowiek, który znajdzie się tu w sytuacji survivalowej, w stanie wyższej konieczności ma prawo próbować polowań na małe zwierzęta lub ptaki. Będzie to skrajnie wymagające zajęcie, zarówno pod względem fizycznym, jak i umysłowym, gdyż dzicy mieszkańcy Arktyki zachowują się pod wieloma względami odmiennie od tego, co znamy z Europy.
9. Wnioski czyli hokus-pokus
Spitsbergen jest w stanie zaczarować swoją atmosferą i dziewiczymi krajobrazami. Mam tu na myśli zarówno przyrodę ożywioną, jak i rozległe widoki na fiordy i malownicze góry. Ważnym czynnikiem, obejmującym ten arktyczny ekosystem, jest pogoda, która bezustannie przypomina o swojej mocy i kaprysach. Sama myśl o możliwości powrotu jest dla mnie intrygująca i pobudza do wymyślania kolejnych tras do pokonania.
Z drugiej strony należy przyjąć do wiadomości, że samo znalezienie się na lotnisku w Longyearbyen, choć stosunkowo tanie, wcale nie rozwiązuje problemu. Wszystkie ceny przyprawiają zarabiającego w złotówkach o ból głowy, a do wyżywienia należy jeszcze dodać wypożyczenie broni, koszty noclegu i inne wyzwania.
Artur Pranga
instruktor Universal Survival
Serdecznie dziękuję Natalii Gomolińskiej za ogromną pomoc wyświadczoną w zrealizowaniu tej wyprawy.
Bardzo ciekawy opis, a wręcz zachęta do wybrania się tam. Aby tylko ta praca pochłaniała mniej czasu…
Dziękuję i zapraszam na nasze kursy i Weekendy z Bushcraftem. Również ciekawe a pochłaniają odrobinę mniej czasu 🙂