Chyba każdy się zgodzi z tym, że pytanie tak postawione jest zbyt ogólne, by skutecznie szukać na nie odpowiedzi. Przede wszystkim przetrwać co, przetrwać gdzie, przetrwać jak długo i w jakich warunkach? Pytania tego typu należy mnożyć w razie przygotowań do konkretnej eskapady. Wiemy przecież, że survival przyjmuje różne oblicza, a to z kolei determinuje strategię przetrwania.

Na potrzeby tego opracowania przyjmijmy jednak, że chodzi o stworzenie listy najbardziej uniwersalnego zestawienia kilkunastu konkretnych przedmiotów, które powinny znaleźć zastosowanie zawsze i wszędzie. Pomijając dobrej jakości multitoole, przedmiot który ma posłużyć do wielu rozmaitych prac, zdaje się żadnego z zadań nie wykona prawidłowo. Z drugiej jednak strony, w praktyce dobieramy nasze wyposażenie tak, by dawało możliwie duże spektrum jego wykorzystania. Sęk w tym, aby prawidłowo balansować między pożądaną uniwersalnością, a realnymi potrzebami oraz możliwościami finansowymi.

Rozumiem, że jest wiele osób, które chętnie zamknęłyby tę listę w dwóch punktach takich jak nóż i krzesiwo, szczególnie omawiając temat w sieci, siedząc w ciepłym pokoju przed komputerem. Chyba jednak tylko znikomy procent tych osób, faktycznie poradziłaby sobie jedynie z dwoma przedmiotami. Jest to jednak ich problem. My postarajmy się ocenić sprawę realnie.

Z pewnością każdy, kto podejmie tą analizę, kierować się w niej będzie, swoim wyobrażeniem na temat tego, czym jest survival. Zatem podświadomie każdy z nas odpowie na ważne pytania zawarte na samym wstępie (co, gdzie, jak). Celowo więc nie narzucam swojego doprecyzowania warunków terenowo-klimatycznych oraz survivalowych okoliczności, pozostawiając to Twojej wyobraźni.

Lista przedmiotów, które dla mnie kluczowymi dla przetrwania,
wraz
z krótkim i hasłowym wyjaśnieniem dlaczego tak, a nie inaczej
(Z założenia pomijam kwestie żywności i wody. Chodzi tylko o przedmioty.):

  1. Krzesiwo – mniej wygodne niż zapałki i zapalniczka, ale za to niezniszczalne i niezawodne, o ile jesteśmy w stanie w każdych warunkach odpowiednio przygotować hubkę.
  2. Nóż – bo trudno go zastąpić czymś innym i prawidłowo wykonać samodzielnie w terenie, bez materiałów i narzędzi.
  3. Pojemnik na wodę – bo trzeba cały czas mieć jej zapas by żyć, mieć w czym ją gromadzić zawsze gdy trafimy na jej źródło.
  4. Naczynie metalowe – by pozyskaną wodę łatwo doprowadzić do stanu przydatności do spożycia poprzez przegotowanie (w kontekście biologicznym). Dodatkowo spożywanie ciepłych płynów ratuje przed hipotermią.
  5. Latarka – by móc wykorzystać efektywnie każdą nadarzającą się okazję w ciągu doby, także w nocy, w celu zwiększenia swoich szans przeżycia.
  6. Zadaszenie (typu płachta/plandeka/ponczo/folia) – gdyż w ekspozycji na „konkretne” żywioły nie przeżyjemy nawet do rana.
  7. Odpowiednia do warunków pogodowych odzież – z tego samego powodu, dla którego warto mieć przy sobie zadaszenie.
  8. Mapa (terenu, na którym się znajdujemy rzecz jasna) – chyba, że nie zamierzamy sprawnie i samodzielnie wydostać się z tarapatów lub by móc szybko odnaleźć w terenie to, czego nam potrzeba do życia (np. wody).
  9. Busola – która 1000-krotnie podnosi efektywność korzystania z mapy.
  10. Apteczka osobista – która musi być wyposażona szczególnie przyzwoicie jeżeli dojdzie do sytuacji, w której musimy pomóc sobie sami w obliczu poważnej kontuzji.
  11. Linka / sznur – przedmiot o 1001 zastosowań, który relatywnie trudno jest wykonać samodzielnie w terenie w taki sposób, by charakteryzował się więcej niż przyzwoitą wytrzymałością.
  12. Telefon komórkowy/inny środek łączności – by móc wezwać pomoc w razie poważnych tarapatów.

Nie opisuje wszystkich możliwych zastosowań poszczególnych przedmiotów. Podaję jedynie  po jednym zdaniu opisu najbardziej oczywistego i podstawowego zastosowania.

Zwróć też uwagę, że nie podaję tutaj żadnych zestawów przetrwania (typu puszka survivalowa, bądź bug-out bag), choć jestem ich zwolennikiem. Zestawy takie z założenia posiadają w sobie masę różnorodnych przedmiotów. Jedynym „zbiorem” jest tu apteczka, jednak z racji wyspecjalizowanej zawartości ująłem to jako jeden przedmiot.

Tworząc powyższe zestawienie, starałem się również za wszelką cenę unikać dublowania się przedmiotów. Pomimo tego, że jestem również zwolennikiem posiadania przy sobie kompletu typu średniej wielkości nóż + siekiera, ewentualnie nóż + składana piła, celowo nie wprowadziłem w żadnym punkcie przedmiotu, który lepiej niż sam nóż nadaje się do cięższej pracy w drewnie. Z tego samego powodu zrezygnowałem z łatwej w użyciu zapalniczki, bądź zapałek na korzyść krzesiwa.

Lista nie zawiera też punktu typu plecak/zasobnik, gdyż po pierwsze byłby to kolejny element wyposażenia, a po drugie wszystkie wymienione elementy powinny dać się pochować w kieszeniach, ewentualnie przypiąć do pasa. Zresztą znalezienie kawałka szmaty, worka foliowego, a przy większej ilości wolnego czasu nawet uplecenie „czegoś”, powinno rozwiązać problem improwizowanego przenoszenia dobytku, którego z drugiej strony przecież nie ma aż tak wiele.

Do wyboru jest oczywiście cała masa innych, bardzo przydatnych podczas pobytu w terenie przedmiotów. Proponuję w tym miejscu jednak rozsądny wariant minimum, który można mieć przy sobie praktycznie w każdych okolicznościach. Uważam, że z takim właśnie wyposażeniem należy możliwie często trenować różne scenariusze sytuacji awaryjnych i survivalowych. Podane zestawienie stanowić może punkt wyjścia dla opracowywania nieco szerszej listy, nastawionej na używanie w ściśle określonych warunkach (np. w zimie dodajemy do listy karimatę, ciepły śpiwór oraz zapasowe ubrania, a do apteczki substancję chroniącą przed odmrożeniami).

Niezależnie od tego ile sprzętu ze sobą zabieramy oraz jaki charakter ma mieć nasza wyprawa, zawsze należy w pierwszej kolejności zadbać o elementy, które gwarantują bezpieczeństwo. Sztandarowym przykładem takiego punktu na naszej liście powinien być telefon komórkowy lub wyspecjalizowane środki łączności oraz człowiek po drugiej stronie, który przez 24 godziny na dobę powinien być w stanie odebrać ewentualny sygnał wołania o pomoc i odpowiednio zareagować. Nie należy również lekceważyć środków chroniących przed najgroźniejszym z „drapieżników” zamieszkujących polskie lasy – preparatów na kleszcze.

Opracował:
Jakub F. Dorosz
UniversalSurvival.pl

20 thoughts on “Ile „gadżetów” jest Ci potrzebne?

  1. zbigniew says:

    ten zestaw , to dobry zestaw. ale ,sugerował bym dodać jeszcze gwizdek. mam jeszcze pytanie: kupiłem w markecie zestaw z 2 gwizdków mocowanych na samochodzie, celem odstraszania zwierzyny leśnej na drodze podczas jazdy. od wielu lat włóczę się samotnie po lasach/ szczególnie po zmroku,a latarki nie używam prawie wcale/. czy może znasz jakiś patent by takim lub podobnym gwizdkiem posługiwać się w lesie profilaktycznie dla uniknięcia kolizji z niebezpiecznym zwierzęciem? moje nocne leśne trasy istniejącymi śródleśnymi drogami i ścieżkami,/ nocą nie chodzę na przełaj/, to od 5-10 km., ciągłe okrzyki w rodzaju ” misiu jesteś tutaj ?”-,czego nie zrozumie na przykład łoś -, czy inny hałas, nie wchodzą w rachubę ze względów oczywistych. cześć!

    • Jakub Dorosz says:

      Witam. Dzięki za komentarz i nawiązanie kontaktu. Gwizdek faktycznie spełnia bardzo ważną rolę. Posiadam go w swoim zestawie EDC oraz zawsze gdy jestem w lesie. W tym artykule nie wystąpił, ponieważ założyłem wskazanie przedmiotów NIEZBĘDNYCH do przeżycia, a nie przydatnych (nawet tych bardzo). Funkcję odstaszania misia można w razie potrzeby zaimprowizować, np uderzając kamieniem o metalowy kubek (tak a propo zestawu wskazanego precyzyjnie na liście). W Kanadzie popularne są dzwoneczki dla turystów, do przypięcia przy plecaku lub bucie, a tym samym do stałej emisji dźwięku w marszu (choć w mojej ocenie to raczej zbyt ciche rozwiązanie).
      Jednak co do używania gwizdka profilaktycznie, stosowaliśmy właśnie w takim ujęciu gwizdek za każdym razem gdy znajdowaliśmy się na terenie niedźwiedzi (głównie na Syberii). Gdy pole widzenia posiadało ograniczenie (typu krzaki, skały) lub po prostu przechodziliśmy przez las, staraliśmy się możliwie często podgwizdywać (2-3 sygnały) aby zwierz zechciał ustąpić z drogi, a tym samym aby go nie zaskoczyć. Nie spotkałem się z techniką stosowania gwizdka w trakcie poruszania się samochodem.
      Możliwe że Twoje gwizdki są jakoś wyspecjalizowane i mają nadawać sygnał w częstotliwości niesłyszalnej dla człowieka ale jak najbardziej słyszalnej dla zwierząt?? Ale to tylko moje domysły. Co do klasycznej profilaktyki w marszu, wystarczy mieć gwizdek który jest po prostu głośny. Nie umiem wskazać marki (mam jakiś bardzo stary ale głośny, drugi jest na stałe przy latarce Petzl e+lite, którą mam zawsze przy sobie). Kupując gwizdek można zawsze sprawdzić wartość produkowanych decybeli. Odradzałbym gwizdki tanie… marne materiały oraz niezbyt staranne wykonanie, a tym samym dużo niższy poziom decybeli. Jeżeli nie do końca wyczerpałem interesujący Cię temat, śmiało dopytuj. Mam nadzieję, że będę pomocny. Pozdrawiam

  2. zbigniew says:

    witam! ten mój problem, to dla mnie ważny aktualnie problem.! wyjaśniam: kiedyś nie było tak wiele problemów. na przykład w biszczadach, w latach 60-70 ubiegłego wieku było w miarę bezpiecznie. nie było niedżwiedzi ,kleszczy, straży leśnej / z całym szacunkiem dla tej służby/. mogłeś chodzić gdzie chciałeś , obozowałeś wg. upodobania, zabierając ze sobą tylko strzykawkę i ampułki z antytoksyną jadu żmij. .jedyną przeszkodą jak dla mnie był nieustannie wijący wiatr na połoninach. a wracając do mojego problemu, to ten wspomniany gwizdek mógłby go rozwiązać, bo wg. opisu/ 2 km zasięgu ,i działanie na każdą grubą zwierzynę / filmik/,oraz niski hałas, to byłoby TO. gdyby za pośrednictwem twojej STRONY, ktoś znalazł patent jak w to „dmuchać , to byłbym bardzo wdzięczny. możesz to zobzczyć na: moto.wp.pl metody na zwierzęta/filmik/ lub, allegro -gwizdki odstraszacz zwierząt – gwizdek md 002 . dziękuję za cenne porady! cześć!

    • Jakub Dorosz says:

      Witam. Wedle naszej orientacji gwizdek samochodowy (odstraszacz) potrzebuje wtłoczenia do niego powietrza o dużej prędkości, aby zadziałać. To znaczy, że należy go przypiąć np do przedniego zderzaka samochodu. My chyba nic więcej w temacie nie jesteśmy w stanie podpowiedzieć, nigdy nie korzystaliśmy z takich rozwiązań. Daj znać czy udało się uzyskać zadowalający efekt. Pozdrawiam

  3. zbigniew says:

    dzięki za odpowiedż ! trochę mi jest głupio,że pytam o rzeczy techniczne. o pomysły dotyczące bezpieczeństwa zawsze warto zapytać też na innych portalach. jak będę coś wiedział w tym temacie to niezwłocznie napiszę . a tak na marginesie,to wydaje mi się , że dmuchnięcie w jakikolwiek gwizdek to szybkość powietrza min. 200 km/h., ale to nie jest żaden temat. inny temat , to interesuje mnie ,inie tylko mnie, oferowane przez ciebie szkolenie survivalowe, prowadzone przez uznane autorytety. ciekawy i mądry program! już zacząłem interesować nim moich towarzyszy. mieszkamy w aglomeracji Zagłębia-Śląsko-Doąbrowskiego. skontaktujemy się jeszcze w tym ważnym dla nas temacie. nie musisz komentować tego posta. cześć,cześć!

  4. bgn says:

    ja bym rozważyła jeszcze dodanie taśmy samoprzylepnej:)
    a sama zawsze zabieram przede wszystkim rzeczy zapobiegające hipotermii, bo kobiety szybciej marzną i ważny jest jeszcze dla mnie antybiotyk typu nifuroxazyd żeby przyhamować objawy zatrucia, zanim ogarnę aptekę w danym miejscu.

    • Jakub Dorosz says:

      Witam 🙂 Przepraszam że tak późno odpisuję, jednak realizacja szkoleń skutecznie odciąga od komputera 🙂 Z pewnością przedmioty które wskazałaś mogą być bardzo potrzebne – zatem co komu odpowiada. Pisząc powyższe opracowanie chodziło o całkowicie uniwersalne i podstawowe rodzaje przedmiotów. Na blogu pojawiły się już nowe artykuły, w tym wynik „badania” 10 przypadkowo wypranych zestawów BOB. Serdecznie zapraszam 🙂

    • Jakub Dorosz says:

      Hej. Dzięki za info i link. Z pewnością takie wynalazki wielofunkcyjne mogą okazać się szczególnie przydatne w miejskiej przestrzeni, w której prawie każdy z nas spędza większą część życia. Pozdrawiam 🙂

    • Jakub Dorosz says:

      Hej. Nie miałem okazji korzystać jeszcze 🙂 W CQB faktycznie mają dość szeroki wybór takich urządzeń. Tak jak wspomniałem wcześniej – maleństwa mogą być pomocne w mieście. Pozdrawiam i zapraszam również do pozostałych artykułów na blogu 🙂

  5. Kilometr Do Lasu - Blog says:

    Przemyślane narzędzia. Gwizdek rzeczywiście przydatny jak sto innych rzeczy 😉 Ja zawsze mam w wielkiej trójce III Edc Of Life … nóż, latarkę i … zegarek. Zegarek koniecznie z budzikiem. Faza REM po ciężkim dniu – fizycznym i stresującym – może zamienić naszą planowaną drzemkę na kilka godzin snu. Bez względu na to gdzie jesteśmy. Skutki tego mogą być katastrofalne dla całej grupy. Zegarek to również interwały czasowe medykamentów, pauz, marszu, planowania, obserwacji, gotowania, prób, SERE jak najbardziej. PS: Smartfon to komputer- nie zegarek :)))

    • Jakub Dorosz says:

      Dzięki za cenny wpis. Ja również nie rozstaję się z zegarkiem. Cenię sobie w nim bardzo poza budzikiem także elektroniczny kompas, idealny do szybkiego, zgrubnego połapania się w kierunkach w razie „w” 🙂 Pozdrawiam

  6. Kilometr Do Lasu - Blog says:

    PS: Fajny patent na płoszenie zwierzyny to Panic Alarm. Firmowany robi Sabre Red lub … Jula 🙂 Ma taką zaletę, że jak kobieta zgubi oddech gdy zobaczy klempe na szlaku to wystarczy wyjąć zawleczkę i uciekać. Baterie wydajne. Bardzo głośny. Jak się zgubi zawleczkę to lipa. Zatem lepiej i ją przytroczyć. Minus nie można nadawać sygnałów ratunkowych kodowanych. Wyje jak alarm samochodowy.

  7. Petrov says:

    Hej! Widać świat jest bardzo mały skoro już tu trafiłem i nie żałuję.
    W końcu normalny blog bez silenia się na Rambo czy Chucka Norrisa. :)))))
    A tak już poważnie i niejako odpowiadając na pytanie zawarte w tytule to szczerze mówiąc – nic. Podstawą jest wiedza zdobyta nie tylko przez czytanie książek, artykułów, blogów ale ta płynąca z własnego doświadczenia z przebywania w terenie. To raz. I podstawa podstaw, że tak to nazwę, to wiedza psychologiczna o sobie samym oraz szersza w oparciu o psychologię tłumu, generalnie zachowań ludzkich. Im więcej tej wiedzy, tym mniej człowiek się boi, więcej jest w stanie rzeczy przewidywać i dzięki temu zapobiegać. Prawdziwy survival, moim zdaniem odbywa się w głowie każdego z nas.
    Dla mnie bardzo ważną i istotną rzeczą jest umiejętność wtopienia się w tłum i nie zwracania na siebie uwagi czy to jestem w mieście, na wsi czy też w lesie.
    Posiadanie ubioru na tyle uniwersalnego oraz sposób zachowania, że dajmy na to, osoba, która dobrze się zna na technikach przetrwania, jakiś doświadczony komandos, instruktor a nie daj Boże spec od psychologii nie nabierze podejrzeń w stosunku do mojej osoby i dzięki temu osiągnę zamierzony cel, np. uniknę niepotrzebnej kontroli lub kłopotliwych pytań. I nie mam tu na myśli działań dywersyjnych czy infiltracyjnych :))) ze swojej strony tylko czystą formę umiejętności bycia „niewidzialnym” jako forma sztuki przetrwania.
    Umiejętność korzystania z rzeczy dostępnych pod ręką jest dla mnie dużo istotniejsza niż posiadanie super noża czy sterty „gadżetów”, których będą używał od wielkiego dzwonu lub wcale.
    Pozdrawiam.

    ps. żyć i przeżyć w Polsce to dopiero jest sztuka przez duże S. :)))
    Przy okazji mam pytanko – czy kolega miał styczność z hamakami Lesovika bo widzę trap Groza doczekał się recenzji a reszta szpeju nuż nie.
    Chętnie obejrzał bym dobrą i rzetelną recenzję po konkretnym teście. Bo coś mnie pomału skłania do zmiany wygodniejszego bytowania.

    • Jakub Dorosz says:

      Witam. Sorry za późną odpowiedź – byliśmy w lesie 🙂 Twoje stanowisko w sprawie sprzętu i psychologii przetrwania umacnia mnie w przekonaniu, że staramy się, na tyle na ile jest to dla nas osiągalne, kroczyć właściwą drogą 🙂 Ciekawą uwagą jest również wspomniany aspekt szeroko pojętej „niewidzialności”. Jest to mi bliskie, szczególnie w odniesieniu do doświadczeń militarnych, ale zgadza się także z zagranicznymi doświadczeniami Michała – naszego instruktora (np odbieranie go jako miejscowego w różnych zakątkach wschodniej Europy czy też na Syberii). Z hamakami Lesovika jeszcze nie mieliśmy niestety do czynienia. Również chodzą mi po głowie, jednak co rusz działania jakie realizujemy trochę odsuwają na dalszy plan ten temat. W tym roku np główne wydarzenie w naszym kalendarzu (czyli wyjazd zagraniczny do Finlandii) realizowany będzie w oparciu o wąską listę przedmiotów, na której nie ma hamaka. Szkoda, byłaby to idealna okazja do intensywnego testu terenowego. Przesyłam pozdrowienia i zapraszam do dalszego śledzenia bloga, kanału YT oraz FB.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *