Ostatnia część na temat kontuzji w survivalu i wykonywaniu niezbędnych prac tylko jedną, sprawną ręką. Tym razem organizujemy schronienie.
Z budowaniem schronienia, czy też rozstawianiem namiotu napotkać można te same problemy oraz podobne sposoby radzenia sobie z nimi. Niejeden banał może nas zaskoczyć, szczególnie gdy maszty dziwnym trafem zablokują się na amen w worku transportowym lub rozłączą się w prowadnicy tunelowej…
Największą trudnością w trakcie rozstawiania „norki” było naprężenie materiału namiotu, w celu osadzenia masztu we właściwym otworze taśmy. Cała czynność wymaga użycia siły, nagięcia masztu i precyzyjnego osadzenia jego zakończenia. Wspomagając się przy tej procedurze mięśniami szczęki, należy przyłożyć wielką uwagę do tego, by nie stracić oka. Mówię serio, nagięty maszt może stanowić spore zagrożenie dla twarzy i oczu!
Po rozstawieniu norki kolejną gimnastykę zaserwował śpiwór, a dokładnie zamykanie śpiwora z zamkiem dla praworęcznych. Wszystko oczywiście z unieruchomionym, „rannym” ramieniem.
Idąc o krok dalej ciekawym testem okazało się zadanie zmiany koła w samochodzie, czy też obsługa broni krótkiej i długiej, w tym strzelanie z koniecznością „przestawienia” się na lewą dłoń i lewe oko… ale to już historie na nieco inny artykuł.
Czy to co dziś dla Was opisałem należy zaliczyć do wymysłów i przesady? Gdy postąpisz zgodnie ze starą, sprawdzoną zasadą „trenuj jakbyś walczył”, sam zdołasz sobie odpowiedzieć na to pytanie. Wystarczy przeanalizować prawdziwe przypadki ludzi, którzy tak jak Joe Simpson, pomimo doznanych kontuzji, sami wrócić do domu.