W trakcie odwrotu z pustyni i marszu na północ w stronę cywilizacji, w miejscu oznaczonym na mapie jako grobla, trafiliśmy na małą osadę. Na środku niechlujnego podwórza miejscowi ustawili jurtę, traktując jej wnętrze jako schronienie dużo lepsze niż stojące w pobliżu murowane zabudowania.
W związku z naszym przybyciem gospodarz zapowiedział, że wróci niedługo ze świeżo upolowaną kolacją 🙂 Na stół trafiła wielka micha wypełniona makaronem i mięsem sajgi. Dodatkowo na zagryzkę największy bochen chleba jaki widziałem w życiu (świeżo co upieczony) oraz wódka. Cały posiłek przygotowany był własnoręcznie przez hazjanina, w oparciu o prostą kuchnię zorganizowaną w drewnianej szopie. Na filmiku możecie zobaczyć jak wygląda znajdujący się w jej wnętrzu dwupaleniskowy piec. Na samo wspomnienie, ślinka mi cieknie nawet teraz, mimo że od tamtego pamiętnego posiłku minęły już 4 miesiące…


37

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *